Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł

Początkujący inwestor często nie dysponuje dużym kapitałem i zastanawia się, czy w ogóle warto inwestować małe kwoty. A jeśli tak, to czy poradniki pisane dla portfeli wielocyfrowych mają zastosowanie także do tych zawierających kilka bądź kilkanaście tysięcy złotych?

Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł
Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł

Zacznijmy od tego, że dla każdego określenie „mała kwota” może znaczyć co innego. Dla kogoś, kto na co dzień obraca milionami lub dysponuje płynnym majątkiem liczonym w siedmiocyfrowych kwotach, wszystko poniżej stu tysięcy zapewne nie będzie kwotą aż tak istotną. Jednocześnie dla wielu młodych lub początkujących inwestorów 10 000 zł to już kwota całkiem spora, reprezentująca znaczny (albo nawet cały!) majątek netto.

Za to każdy inwestor powinien wiedzieć, że inwestowanie wiąże się z ryzykiem utraty pieniędzy. Po drugie stara zasada głosi: nigdy nie inwestuj pieniędzy, których nie możesz stracić. Zanim cokolwiek wrzucisz w rynek, zbuduj poduszkę finansową i pozbądź się długów konsumpcyjnych. Po trzecie, nie inwestuj cudzych (pożyczonych) pieniędzy. Dźwignia finansowa może szybko wpędzić twój portfel do finansowego grobu.

Czy do inwestowania potrzeba dużo pieniędzy?

Początkujących inwestorów możemy zasadniczo podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich albo zdążyła już odłożyć pokaźne oszczędności (z pracy, działalności gospodarczej czy spekulacji na nieruchomościach), albo odziedziczyła pewien majątek po przodkach. Tacy ludzie dysponują relatywnie dużymi kwotami i ten poradnik nie jest dla nich.

Tutaj skupimy się na dylematach tych, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z inwestowaniem, ale (jeszcze!) nie uzbierali zbyt okazałego kapitału i są gotowi inwestować małe kwoty. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tacy inwestorzy pojawili się na rynku. Wszakże zdecydowana większość inwestorów zaczynała swoją przygodę z rynkiem od małych kwot.

Według ostatnich dostępnych danych w 2021 roku niemal co 11. inwestor indywidualny dysponował portfelem do 10 000 złotych. Równocześnie ponad połowa obracała kapitałem nieprzekraczającym stu tysięcy złotych. Umówmy się zatem, że pod pojęciem „mała kwota” rozumiemy tu wszystko w okolicach 10 000 zł i poniżej tej liczby.

Kwota, którą możemy jednorazowo wrzucić w rynek, to jedno. Drugą kwestią jest to, jaką sumę możemy w miarę regularnie (co miesiąc, co kwartał, co rok) wyasygnować na inwestowanie. A to już jest pochodną dochodów. Dla kogoś, kto zarabia wyświechtaną „średnią krajową” (w chwili pisania tego artykułu wynosiła ona 6 687,81 zł brutto, czyli jakieś 4 805 zł po odliczeniu podatków), zaoszczędzenie tysiąca złotych miesięcznie może być sporym wyzwaniem. Z kolei dla dobrze prosperującego przedsiębiorcy czy rozchwytywanego na rynku pracy specjalisty nawet kilkukrotne większe miesięczne wpłaty nie będą istotnym obciążeniem.

Umówmy się więc, że za „małe wpłaty” będziemy rozumieć kwoty maksymalnie trzycyfrowe.

Czym inwestowanie małych kwot różni się od inwestowania kwot dużych?

Wychodzę z założenia, że w inwestowaniu znacznie ważniejsze od pytania „w co?” istotniejsze jest pytanie „jak?”. Dla mnie inwestowanie jest nieustannym procesem przeplatających się czynności: planowania, analizy, kupna, sprzedaży, kontroli i oceny inwestycji oraz wyciągania wniosków zarówno z transakcji zyskownych, jak i – a może zwłaszcza – stratnych.

Podstawą skutecznego inwestowania jest plan i jego konsekwentna realizacja. W tym kontekście to, czy inwestuje się kwoty „duże” czy „małe” nie ma większego znaczenia. Więcej o tej filozofii inwestycyjnej mogą Państwo przeczytać w obszernym poradniku zatytułowanym „Jak inwestować pieniądze?”.

Zatem niezależnie od tego, czy twój początkowy portfel inwestycyjny zamyka się w kwocie np. 5 000 zł, czy też dysponujesz 5 000 000 złotych, podstawowe zasady pozostają takie same. Jedyne, co się różni, to zakres dywersyfikacji, względny poziom opłat i prowizji oraz możliwości optymalizacji zobowiązań podatkowych poprzez konta IKE/IKZE (tu im mniejsza kwota, tym łatwiej można uniknąć zapłacenia podatku Belki).

Zacznijmy od różnic. Po pierwsze w przypadku małych kwot niektóre klasy aktywów niestety musimy z góry skreślić. Za kilka tysięcy złotych raczej nie kupimy nieruchomości. Zabraknie też na sensowną sztabkę złota (sensowną, czyli od jednej uncji w górę. Mniejsze generują nieakceptowalnie wysokie koszty transakcyjne), ale już wystarczy na jednostkę ETF-u odzwierciedlającego cenę kruszcu.

Po drugie ograniczone będą możliwości dywersyfikacji. Ciężko będzie o zbudowanie poprawnego portfela akcji, obligacji i surowców. Ale już podział na pasywne ETF-y dające ekspozycję na cały indeks akcji czy obligacji jest jak najbardziej osiągalny.

Sądzę, że już przy kwotach rzędu 10 000 złotych spokojnie można zmajstrować dobrze zdywersyfikowany i przynoszący całkiem satysfakcjonujące stopy zwrotu długoterminowy pasywny portfel inwestycyjny. Jest to też kwota, która pozwala na osiąganie sensowych zysków (oraz bolesnych strat!) czy to na giełdzie papierów wartościowych, czy też na rynkach kryptowalutowych. To od preferencji samego inwestora zależy, w jaki sposób chce inwestować i jak wysokie ryzyko jest w stanie zaakceptować.

Po trzecie na rynkach finansowych trzeba płacić pośrednikom. Opłaty i prowizje minimalne przy inwestowaniu małych kwot mogą zabić rentowność nawet najlepszych inwestycji. Jeśli od każdej transakcji musimy zapłacić minimum 5 zł brokerowi, to jednorazowe inwestowanie kwoty mniejszej niż tysiąc złotych według mnie przestaje mieć sens. Wraz ze wzrostem prowizji minimalnej rośnie też najmniejsza sensowna kwota inwestycji. Dotyczy to zwłaszcza prowizji pobieranych przez polskie domy maklerskie na rynkach zagranicznych (aczkolwiek na tym froncie sytuacja z roku na rok ulega poprawie), gdzie prowizje minimalne zaczynają się przynajmniej od kilku euro lub dolarów.

I wreszcie po czwarte główną zaletą inwestowania małych kwot jest możliwość uniknięcia podatku od zysków kapitałowych. Chodzi o produkty „opakowane” jako Indywidualne Konta Emerytalne lub Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego.

Zarówno w przypadku IKE, jak i IKZE obowiązują ustawowe limity wpłat. W IKE jest to 3-krotność przeciętnego wynagrodzenia (w roku 2022 to 17 766 zł), a w IKZE to 1,2-krotność przeciętnego wynagrodzeni (czyli 7 106,40 zł). Jeśli ktoś ma do ulokowania sto tysięcy złotych, to „wpakowanie” w rynek tej kwoty w ramach IKE/IKZE zajmie mu kilka lat. Jeśli jednak ktoś dopiero zaczyna inwestować, to raczej nie ma problemu z tymi limitami. Przykładowo, aby w pełni wykorzystać tegoroczny limit IKE+IKZE, co miesiąc trzeba by wpłacać ponad 2 000 zł. Dla przeciętnie zarabiającego Polaka to kwota całkiem spora.

Inwestować jednorazowo, a może systematycznie?

Do tej pory skupialiśmy się głównie na jednorazowym zasileniu portfela inwestycyjnego. Jednakże spora część współczesnych inwestorów przygodę z rynkiem finansowym zaczyna nie tyle od jednorazowego transferu, co od ustalenia wysokości systematycznej (np. comiesięcznej) wpłaty. W ten sposób wkracza w świat regularnego inwestowania.

Regularne inwestowanie jest szansą na stopniowe budowanie majątku. Takie podejście ma kilka istotnych zalet. Po pierwsze fakt wpłacania stosunkowo niewielkich, ale regularnych kwot pozwala ograniczyć ryzyko zainwestowania większości środków w najgorszym możliwym momencie. Owszem, równocześnie musisz się liczyć z tym, że ciężko w ten sposób osiągnąć ponadprzeciętnie wysokie zyski, „ustrzelając” inwestycyjną okazję na dnie bessy. Coś za coś.

Po drugie regularność uczy systematyczności i cierpliwości, co zwykle pomaga w inwestowaniu. W ten sposób każda wpłata przybliża do wyznaczonego celu i pozwala przynajmniej do pewnego stopnia odciąć się od niepotrzebnych emocji związanych z inwestowaniem pieniędzy.

I wreszcie po trzecie pozwala na zautomatyzowanie całego procesu inwestycyjnego. Ponadto taka systematyczność ułatwia dywersyfikację portfela inwestycyjnego, czyli kupna różnych instrumentów, dzięki czemu ograniczysz ryzyko. Nie musisz się też zastanawiać, czy to dobry, czy też zły moment na inwestycję. Po prostu robisz swoje, a w długim terminie uzyskujesz rynkową stopę zwrotu, prawdopodobnie zbliżoną do historycznych średnich.

Regularne wpłaty zwykle wiązane są z inwestowaniem pasywnym, czyli idei zakładającej kupowanie całych „koszyków” akcji, obligacji czy surowców za pośrednictwem pasywnie zarządzanych funduszy ETF (ang. Exchange Traded Fund). Takie ETF-y mają za zadanie jak najwierniej odzwierciedlać zachowanie instrumentu bazowego: najczęściej danego indeksu akcji, obligacji walut czy surowców. Dzięki temu inwestor indywidualny może łatwo, tanio (pasywne ETF-y cechują się bardzo niskimi opłatami za zarządzanie) i powtarzalnie uzyskać rynkową stopę zwrotu.

Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby w ramach strategii regularnych wpłat inwestować aktywnie, tj. samodzielnie wybierać te instrumenty, po których w najbliższym okresie spodziewamy się najwyższych stóp zwrotu. Nasze przewidywania mogą się tu okazać trafne albo i nie. W związku z tym możemy uzyskać ponadprzeciętne stopy zwrotu, ale też nasz portfel może wypadać gorzej od rynku, a nawet przynosić bolesne straty.

W tym przypadku pieniądze wpłacamy regularnie, ale inwestujemy je dopiero, gdy uzbieramy odpowiednio dużą kwotę. Może to być tysiąc, kilka tysięcy albo nawet kilkanaście tysięcy złotych. Wiele zależy tu nie tylko od indywidualnej strategii i preferencji, ale też od sytuacji na rynku.

Jak zainwestować 1000 złotych?

Może to i niewiele, ale tysiąc złotych to z pewnością lepsza kwota do rozpoczęcia inwestowania niż 0 zł. Niektórzy powiedzą, że to dobry kapitał początkowy, aby nauczyć się inwestowania na giełdzie. Nie zgodzę się z tym. Zarówno zyski, jak i straty będą na tyle małe, że nie odczujesz emocji związanych z inwestowaniem „poważnych” pieniędzy i dlatego niewiele się nauczysz.

Dlatego uważam, że z inwestowaniem lepiej poczekać, aż uda się uzbierać nieco wyższą sumę. Jeśli jednak bardzo chcesz inwestować już teraz, to możesz postawić wszystko na jedną, ryzykowną kartę. Postawić na jakąś kryptowalutę, znaleźć niewielką i tanią, ale potencjalnie perspektywiczną giełdową spółkę lub nawet spróbować swych sił na foreksie.

Jeśli jednak bardzo nie chcesz stracić tych pieniędzy, to ulokuj je w czymś, co za 20-30 lat niemal z pewnością będzie warte więcej niż teraz. Sugerowałbym tu jakąś małą złotą monetę bulionową lub kilkanaście monet srebrnych lub po prostu najtańszy ETF na indeks S&P500.

Jak zainwestować 5000 złotych?

Według mnie to przy obecnej sile nabywczej polskiego pieniądza minimalna kwota, przy której możemy mówić o rozpoczęciu poważnego inwestowania. Jest to pieniądz pozwalający na elementarną dywersyfikację portfela.

Część z tego możemy włożyć na giełdę – czy to w postaci samodzielnego wyboru akcji, czy poprzez ETF-y albo jednostki tradycyjnych funduszy inwestycyjnych. Część powinna być ulokowana względnie bezpiecznie: w obligacjach skarbowych, na lokatach bankowych czy koncie oszczędnościowym. Za jakąś część tego portfela można sobie pozwolić nawet na jakieś inwestycyjne „szaleństwo” w sektorze krypto lub NewConnect.

Jak zainwestować 10 000 złotych?

To już poważna kwota, w chwili pisania tego artykułu stanowiąca równowartość 2-3 polskich pensji netto. To suma, którą można już śmiało podzielić na kilka klas aktywów.

Podstawowa dywersyfikacja wydaje się w tym przypadku jak najbardziej wskazana: trochę złota (15-25%), fundusz akcji (a najlepiej ETF), być może obligacje indeksowane inflacją i przynajmniej ¼ pozostawiona w gotówce jako krótkoterminowa lokata bankowa czy jednostki funduszu pieniężnego. Taki portfel powinien w miarę regularnie generować wysokie jednocyfrowe stopy zwrotu - czyli wyższe od lokat i obligacji, nie notując przy tym zbyt dużych obsunięć kapitałowych.

Rzecz jasna tylko wtedy, gdy nie są to twoje jedyne oszczędności! Jeśli nie posiadasz jeszcze poduszki finansowej, to tych 10 000 zł lepiej nie inwestuj. Bo inwestujemy tylko te pieniądze, które możemy stracić. Poza tym 10 tysięcy generalnie inwestuje się tak samo jak 10 milionów: w sposób zaplanowany, z zachowaniem zasad dywersyfikacji, kontroli ryzyka i unikaniem wysokich kosztów transakcyjnych.

Jak zainwestować 100 000 złotych?

Zasadniczo tak samo jak dziesięć tysięcy. Pierwszą różnicą jest to, że możesz sobie pozwolić na szerszą dywersyfikację. Kruszcową część portfela można więc podzielić na część fizyczną i „papierową”. Akcyjną na fundusze rynków rozwiniętych i rozwijających się. Dłużną na skarbowe obligacje detaliczne i fundusze papierów dłużnych (w tym zagranicznych). Część gotówkową możemy rozłożyć na różne waluty, aby uniezależnić się od ryzyka jednego kraju. To samo dotyczy akcji i obligacji, gdzie przy tak dużej kwocie istotną (albo wręcz przeważającą) część portfela powinny stanowić papiery z rynków zagranicznych.